- No żesz ja pierdolę! Łap to! No łap! Nie mam już gdzie tego trzymać!
- Kurwa, mnie to dajesz? Nie mam czwartej ręki.
- A trzecią masz, he he?
- Czy ktoś mi kurwa przytrzyma tę torbę?
- Ja pierdolę, musicie się tak drzeć?! Wszyscy was muszą słyszeć?
- Ja się nie drę. Trzymaj to. No trzymaj! Muszę jeszcze skoczyć po coś do picia, bo sfiksuję. Słyszysz?!
- Nie, nie słyszę. Drzesz ryja tak, że głuchy by usłyszał.
- Czy ktoś ma mój bilet?
- Biletów mu się zachciało.
- Ja mam, przecież wszystko mam. Niech mi któryś, kurwa, pomoże!
Belen stała dwa metry od nich i sama nie wiedziała, jak reagować. Gadali wszyscy czterej naraz. A raczej krzyczeli. Tak, że całe lotnisko ich chyba słyszało. Ona sama pojawiła się tu jakieś dwadzieścia minut temu, ale dopiero przed chwilą ich zobaczyła. A raczej usłyszała. Nie miała pojęcia, jak się zachować. Była strasznie zdenerwowana, a równocześnie totalnie rozbawiona. Zwłaszcza, że teraz na chłopaków napadła zgraja fanek, które będą się mogły w najbliższym czasie pochwalić dość oryginalnymi fotkami ze swoimi idolami. A to z Bartrą wymachującym biletem, a to z Roberto próbującym równocześnie się uśmiechać i kopnąć Thiago, który standardowo miał na wszystko wyjebane, aż wreszcie z wypiętym Muniesą, który w ostatniej chwili schylił się po jakieś klucze czy coś takiego i w tym momencie właśnie pod ciekawym kątem naciśnięto spust migawki.
Belen nie wytrzymała i wybuchnęła nerwowym chichotem. Wtedy dopiero ją zauważono. A ściśle rzecz ujmując - zauważył ją Sergi Roberto. Spłonął rumieńcem, niczym jakaś zauroczona nastolatka i przygryzł wargę. Szturchnął Bartrę, który wreszcie pokapował się, co właściwie się dzieje i przejął kontrolę nad sytuacją. Bez niego chyba byśmy wszyscy zginęli - przemknęło przez myśl Belen - i w zasadzie miała rację. Marc zaczął ją przedstawiać Muniesie, który zaróżowił się jeszcze bardziej niż Roberto, bo przecież przed chwilą jeszcze wymachiwał kuprem wprost przed nią, i Alcantarze, który zaczął gwizdać i robić kretyńskie miny. Belen już miała się roześmiać, kiedy w jednej chwili pożałowała, że się tu znalazła.
- A wy się już znacie - powiedział Bartra, wskazując na Roberto.
Wtedy oczywiście nastąpiła krępująca chwila, kiedy to nikt za bardzo nie wiedział, jak się zachować. W głowie Belen szumiało tylko dwa tygodnie, dwa tygodnie, Boże jak ja to wytrzymam?, dodatkowo zawsze uznawała, że to facet powinien pierwszy się odezwać, pierwszy uśmiechnąć i w ogóle zrobić pierwszy ruch (raz w życiu postąpiła przeciw tej zasadzie i do tej pory żałowała, zwłaszcza w tej chwili), ale Sergi jakoś nie kwapił się do czegokolwiek.
Wobec tego Bartra pospieszył z wyjaśnieniem.
- Ja cię bardzo za niego przepraszam, ale Sergi zawsze w towarzystwie ładnych dziewczyn zapomina języka w gębie.
No niezła wstawka! Teraz to się jej dopiero zrobiło głupio.
- Hej - mruknął Roberto. - Po prostu... hmm... ten...
A ona się bała zbłaźnić elokwencją.
- Tak. Jasne. Sama widzisz, jak to z nim jest.
Belen kątem oka zauważyła, że Thiago z boku zwija się ze śmiechu, a Marc spogląda na całą sytuację, całkowicie nic z niej nie rozumiejąc.
- Dobra, słuchajcie, może zbierajmy się już, bo przecież zaraz będzie samolot i się nie wyrobimy - powiedziała speszona, na co Thiago na nowo wybuchnął śmiechem.
- Mądra dziewczyna, słyszysz palancie? Mądra dziewczyna.
I nie trzeba chyba specjalnie dodawać, do kogo te słowa były skierowane.
Gorąco jak w piekle. Czyli standard. Hiszpanom to nie przeszkadzało. Ale spacerując o szóstej rano po pustej plaży i tak odnosiła wrażenie, że skończy się to wszystko burzą stulecia. Lubiła te swoje poranne spacery, dające jej tak potrzebne wyciszenie. To były jej małe codzienne wakacje. Potem leciała do biura albo na jakieś umówione spotkania, a wieczory zazwyczaj spędzała na stadionie lub hali. I tak dzień w dzień. Szło zwariować.
Mogła sobie teraz spokojnie przeanalizować cały wczorajszy dzień. Było w porządku. W miarę. Po prostu nie wchodzili sobie w drogę i tyle. A jeśli już miałby się pojawić jakiś zgrzyt, zaraz sytuację - przynajmniej w założeniu - rozładowywał Thiago. Widziała, że miał z nich niezły polew i sama pewnie też by miała - gdyby to wszystko nie dotyczyło jej. A tak patrzyła na to z trochę innej perspektywy.
Usiadła na piasku, pozwalając, by fale co chwila doganiały jej stopy, odchyliła głowę do tyłu i przymknęła oczy.
- Hej, mała - usłyszała koło siebie zmysłowy głos. Podniosła wzrok i zobaczyła nad sobą faceta, który ewidentnie odpowiadał klasycznemu ideałowi. Wyrzeźbiony, z lekkim zarostem, ciemnowłosy i ciemnooki, wysoki i z powalającym uśmiechem. I fantastycznym głosem, którego urok niknął w zetknięciu z tanim podrywem, jaki jej zaprezentował.
- Kto by się spodziewał, że wychodząc na poranny spacer z psem, natknę się na taką laseczkę.
Istotnie, koło jego nogi plątał się jakiś obśliniony czworonóg, ale Belen obdarzyła go tylko jednym krótkim spojrzeniem, po czym przeniosła wzrok na jego właściciela, a zaraz potem - na morze.
- Jesteś stąd?
Jako że była dobrze wychowana, odpowiedziała. Krótko i rzeczowo.
- Nie.
- No cóż. Liczę na to, że mimo wszystko na mojej dzisiejszej wieczornej imprezie się pojawisz. Masz na czym zapisać adres? Hmm... Nie jesteś zbyt rozmowna, maleńka. No nic. Nie takie okazy się ośmielało - uśmiechnął się znacząco.
Belen nawet na niego nie spojrzała. Przystojniak usiadł koło niej i przedstawił się.
- Jestem Eduardo.
- Belen.
- No, do czegoś już dochodzimy. Możemy dojść jeszcze dalej - mruknął jej do ucha.
Blondynka poderwała się z miejsca.
- Słuchaj, koleś, zajmij się swoim psem. Nie jestem zainteresowana, jasne?
- Ale wiesz... - Eduardo podniósł się i znów do niej zbliżył - zawsze możesz zmienić zdanie.
- Cholera, człowieku, nie przystawiaj się do mnie.
Brunet już chciał coś odpowiedzieć, gdy nagle dostał pięknego strzała w tę swoją, skądinąd przystojną, buźkę. Sergi Roberto! A skąd on się tu wziął? Belen zastygła wpół ruchu, niezdolna do jakiejkolwiek reakcji. Bo co on tu robił o tej porze?
Ale kiedy Eduardo złapał go za fraki, musiała coś zrobić.
- Ej! Zostaw go, słyszysz?!
- Słuchaj, niunia, nie wtrącaj się, kiedy panowie rozmawiają.
W tym momencie drugi raz dostał po mordzie od Sergiego, a kiedy złapał się za nos, Belen dołożyła swoje trzy grosze. Kolanem. W krocze.
I kiedy zaskoczony Roberto spojrzał na nią z podziwem, pociągnęła go za rękę, nawet nie oglądając się na miejscowego playboya.
- Co się gapisz? Idziemy - zarządziła.
Z minuty na minutę tego szybkiego marszu u boku Belen czuł się coraz dziwniej. Pierwszy raz widział ją koło siebie taką, jaką zawsze obserwował w kontaktach z innymi ludźmi: pewną siebie, zdeterminowaną i równocześnie opanowaną. Jakby przed chwilą żaden dupek nie próbował jej wyrwać.
Puściła jego rękę. A szkoda. Miała ciepłą i miłą dłoń. Nie dziwił się specjalnie temu facetowi, że chciał z nią nawiązać znajomość. Wyglądała ślicznie. Zawsze była ładna, ale bez makijażu, z rozpuszczonymi włosami i ubrana zupełnie nie służbowo wyglądała sto razy piękniej. Ale do cholery! Nie dość, że chamsko się do niej przystawiał, to jeszcze ogarniał obleśnym wzrokiem jej nogi i zgrabne szorty!
Belen nagle zatrzymała się.
- A właściwie - zaczęła z namysłem - to co ty robiłeś na plaży o tej porze?
- Ja? Emm... Biegałem.
Bo co jej miał powiedzieć? Że jak zwykle pierwszej nocy w nowym miejscu nie mógł spać i kiedy rano stojąc przy oknie zobaczył ją wychodzącą z hotelu szybko się ubrał i poleciał za nią? Przecież nie mógł przyznać się, że zwyczajnie ją śledził.
- Taaak? - zapytała z powątpiewaniem. - Nie wyglądasz na specjalnie zmęczonego. No chyba, że masz taką dobrą kondycję - uśmiechnęła się kpiąco.
Zgłupiał. Całkowicie zgłupiał.
- Nnnooo...
Aha. No to zabłysnął.
- Rozumiem. Nie będę zadawać takich trudnych pytań o tak wczesnej porze.
- Dzięki.
Chyba właśnie zrobił z siebie głupka stulecia.
__________
Nie cierpię okienka transferowego w tym sezonie.
Pierwsza! ;3
OdpowiedzUsuńJuż widzę te zdjęcia cyknięte na lotnisku. Na pewno byłoby z czego się pośmiać. Chłopaki to są jednak zajebiste, szczególnie TE chłopaki XD Ekipa stulecia.
Huh, chrzaniony miejscowy podrywacz. Jak ja nie lubię takich, ale dzięki niemu chociaż się za ręce potrzymali. ;)
Dlaczego nie cierpisz okienka transferowego w tym sezonie? :]
Och, Sergi, bohaterze. Mimo wszystko, dobrze, że się tam wtedy pojawiłeś.
OdpowiedzUsuńNo i, ogólnie to na tych wakacjach będzie niezły burd... bałagan na kółkach. Już jest.
A co do okienka... chyba nie ty jedna. Odejście Alexisa to smutna wiadomość, ale skądś kasę na Suareza musieli wziąć. Ale to i tak trochę marne pocieszenie.
Trzymaj się ;)
Uf, niedawno miałam mały kryzys, ale po wakacjach wróciłam w pełni sił i już wszyściutko nadrabiam ;*
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny! Dużo się dzieje, no i Sergi bohater, kochany jest <3 Czekam na następny rozdział!
Pozdrawiam i zapraszam na prolog: http://entre-los-mundos.blogspot.com
Melduję się! Dzięki za zostawionego linka, jakoś tak zawsze czytam o Manii i Ewce, że pewnie sama bym nie zajrzała na inne blogi! I ileż bym straciła!
OdpowiedzUsuńJestem ZA-KO-CHA-NA w tym opowiadaniu <3
Uwaga, będzie wstyd: wcześniej nie słyszałam o Sergim. Wstyd i hańba. Na moją obronę mam tylko fakt, że średnio u mnie ze znajomością ligi hiszpańskiej, ja bardziej niemiecka i angielska. No ale aparycję kolega ma pierwsza klasa. Jestem trzy razy na tak!
Jakiż z niego bohater! To znaczy śledził ją, ale czym jest śledzenie przy tak bohaterskim czynie? ;D
Bartra jest przeuroczy próbując to wszystko ogarnąć ;D
Zapraszam do Tyśki, dodaję do linków i czekam na kolejny rozdział ;)
buziaki! ;*
przepraszam za opóźnienie, ale już jestem :D
OdpowiedzUsuńscena na lotnisku rozwala system normalnie XD i Sergi taki nieźmiały hahaha :D
Eduardo, idiota i debil jeden, żeby być takim nachalnym to na prawdę jakiś wieśniak xd ale superhero Sergi na pogotowiu :))
on jest strasznie słodki jak tak się peszy <3 mam nadzieję, że akcja się rozwinie jeszcze bardziej w następnym rozdziale ;)
czekam na nexta.
pozdrawiam i życzę weny :*