Sergi wszedł do pokoju, który dzielił z Muniesą, z zamiarem rzucenia się na łóżko. Taki miał plan. Plan konkretny i prosty jak drut. Szkoda tylko, że nie przewidział drobnej niedogodności - jego łóżko było już zajęte. Rozwalił się na nim Thiago. Tylko - kiedy? Była dopiero dziewiąta rano, więc kumpel powinien jeszcze spać. Co najmniej z pół godziny.
W swoim łóżku.
A przecież rano, gdy Sergi wymykał się z hotelu wszystko było na swoim miejscu. Więc o co do cholery tu chodziło?
Podszedł i kopnął Thiago w kostkę, a w tym samym momencie doszło do jego uszu jakieś smocze ziewanie.
Muniesa. Ten człowiek chyba nie potrafił zachowywać się tak, żeby wiochy nie robić.
- O - uśmiechnął się głupawo. - Jesteś.
- Jak widać.
- To Thiago już może iść - stwierdził nieco od rzeczy Marc.
- A co? Ty się boisz sam spać czy jak?
- Nie. Ale ciebie rano nie było - Muniesa ziewnął rozdzierająco - i on przyszedł, dobijał się tak długo, aż mnie obudził i powiedział, że widział jak poszedłeś na randkę o szóstej rano i że będzie na ciebie czekał i o wszystko wypyta. No to mu kazałem, żeby sobie klapnął. A jak sobie klapnął, to chyba usnął. Ja tam nie wiem. Ja spałem - zakończył, uśmiechając się rozbrajająco.
- Aha. Fantastycznie. Ej! - Sergi szturchnął Thiago w ramię. - Wstawaj już, co?
Alcantara mruknął coś niewyraźnego i przewrócił się na drugi bok.
- No do cholery, to jest jakaś paranoja. Czy ty masz zamiar się tu przeprowadzić? Ej!
- No co? - Thiago wreszcie otworzył oczy i podparł się na łokciu. - Ej? Co ci się stało?
Bo faktycznie, Sergi zakończył przygodę na plaży z podbitym okiem.
- A, to. Nic takiego.
- No jasne. Chyba ta nasza Belen jest bardziej drapieżna niż się na pozór wydaje.
- To akurat nie ona.
- Nie? A która?
No to co miał zrobić - opowiedział Alcantarze o porannym incydencie.
- Ale jaja - skwitował Thiago. - Taki z ciebie rycerzyk?
- Daruj sobie.
- Niech ci będzie. Chodź na jakieś śniadanie. Nie jadłem nic od wczoraj - zakończył błyskotliwie brunet.
Po południu wybrali się na miasto. Ale sprawdziło się poranne przeczucie Belen - zapowiadała się absolutnie fantastyczna burza. Błyskało pierwszorzędnie i pojawiły się pierwsze pioruny. A oni całą piątką szli sobie środkiem chodnika.
- Ej nie, chłopaki, wejdźmy gdzieś, naprawdę. Ja nie chcę być potem spalona jak jakaś frytka jak mnie piorun trzaśnie - stwierdziła w pewnym momencie dziewczyna.
- Dobrze gada - zaśmiał się Thiago. - Miły lokal, piwo i oglądamy sobie jak planetka mruga.
Weszli więc do jakiejś przyjemnie wyglądającej knajpki i zamówili stosowną ilość złocistego napoju. Było przyjemnie i klimatycznie.
- Wychodzę na chwilę, zaraz wracam - Sergi wstał od stolika.
- A co - idziesz się odlać? - wrzasnął za nim Thiago. Blondyn tylko odwrócił się i popukał w czoło, natomiast Muniesa dostał niekontrolowanego napadu śmiechu.
- Czy jemu się coś stało? - Bartra wskazał palcem na swojego imiennika i dodał - ej, niech ktoś tego frajera zawoła, bo to jego zaraz zesmaży na piękną frytkę.
Ale jakoś nikt się do tego nie rwał.
Wobec tego Belen podniosła się i ruszyła w kierunku drzwi. Bo fakt, szkoda by było takiej ładnej frytki.
Sergi stał przed lokalem i najwidoczniej zachwycał się tym, jak w przeciągu kilku chwil zmienił się krajobraz słonecznej Majorki w Majorkę, której niebo pokrywały ciemne, gęste chmury, co chwilę rozdzielane błyskawicą, jak pod wpływem wiatru uginały się drzewa i jak ludzie uciekali przed zbliżającą się burzą.
- Hej - powiedziała miękko, stając koło niego. - Chodź już do środka.
- Przysłał cię Bartra? - uśmiechnął się do niej.
- Skąd wiesz? - zdziwiła się szczerze.
- Przyzwyczaiłem się po prostu - stwierdził Sergi. - Jemu się wciąż wydaje, że mam dziesięć lat. Jest gorszy niż moja matka.
Belen uśmiechnęła się pod nosem. Niż jej matka na pewno też.
- Słuchaj - odezwała się. - Chyba ci jeszcze nie podziękowałam. Wiesz, za to, co było rano.
- Drobiazg.
Zabrzmiało to tak, jakby był co najmniej jakimś Supermanem albo innym rycerzem, który codziennie ratuje uciśnione dziewice.
- Ale i tak dziękuję.
- Spoko - odpowiedział Sergi. I dodał - A ja cię chciałem przeprosić. Za... za to na lotnisku i w ogóle.
I w ogóle. Nie do końca była pewna, co się pod tymi słowami kryło, ale bez problemu mogła to sobie dowolnie zinterpretować. Ich znajomość obfitowała w sytuacje, za które Sergi mógłby przepraszać.
- Jasne.
Po tych słowach nastąpiła cisza. Stali obok siebie i spoglądali na ten pędzący świat, który natura postanowiła w specyficzny sposób na chwilę zatrzymać. Belen nie miała pojęcia o czym myślał Sergi, ani Sergi - o czym myślała Belen. A jednak oboje odczuwali, że są w tej chwili sobie bliżsi niż kiedykolwiek wcześniej.
W pewnym momencie Sergi westchnął głęboko, po czym objął dziewczynę ramieniem.
Zadrżała.
Natychmiast cofnął rękę.
- Przepraszam.
- Nie ma sprawy.
Chyba każda ich rozmowa musiała wypadać równie fascynująco. Tak. Nie. Spoko. Jasne. I inne takie wysublimowane zwroty.
- To co, idziemy?
- Chodźmy.
No właśnie.
- No co, misiaczki, znów postanowiliście znokautować jakiegoś miejscowego playboya, że was tak długo nie ma? - tymi słowami powitał ich Thiago.
Sergi i Belen spojrzeli po sobie i uśmiechnęli się nieznacznie.
- Thiaguto, czy ty przypadkiem nie powinieneś zadzwonić do Julii? - zapytał wymownie Bartra.
- Nie. A wiesz - dlaczego?
- Nie wiem. Oświeć mnie.
- Bo ona tam ma teraz wieczór panieński - odpowiedział Alcantara.
- Co?! - wrzasnęli pozostali panowie w składzie Sergi i Marc razy dwa.
- Ale że co? - zapytał zdezorientowany Thiago.
- Żenisz się? - krzyknął Bartra.
- Co?! - odpowiedział w podobnej tonacji Alcantara.
- No przecież Julia ma wieczór panieński.
- Tak... Ale nie swój przecież!
- O Boże... - z głośnym świstem wypuścił powietrze z ust Muniesa. - Ty taki zabawny nie bądź, bo na ostrym dyżurze wyląduję.
- Czy ja komuś mówiłem, że to jej wieczór? - oburzył się Thiago. - No chyba nie bardzo. Albo może ja mam jakąś amnezję, to nie wiem. Ale po co od razu te pretensje, co? Jakby się ktoś z was chciał na przykład z Belen żenić, to ja bym się nie sprzeciwiał. A tu proszę, wystarczy coś powiedzieć i już na człowieku psy wieszają. I za co - ja się pytam? Za co? Nawet na kumpli już liczyć nie można i ewentualną akceptację twoich życiowych wyborów. A przecież wam by to chyba żadnej różnicy nie robiło, nie? Co za ludzie.
Przez chwilę wszyscy wpatrywali się w Thiago z szeroko otwartymi oczami. I jeszcze szerzej - ustami. I nikt za bardzo nie wiedział, o co mu właściwie chodziło.
- Ale... - odezwała się ostrożnie Belen - wszystko w porządku, tak?
Thiago spojrzał na nią zbolałym wzrokiem.
- No właśnie nie!
- Nie?
- Nie. Bo... no kurde. Ja bym... No chciałbym się jej oświadczyć no. Tylko kurde nie wiem, jak się do tego zabrać.
Belen odetchnęła z ulgą. Czyli jednak wszystko z nim w porządku. Stres się po prostu różnie u ludzi objawia. Niektórzy nie mogą nic jeść. A inni nieświadomie robią z siebie debila przed znajomymi.
Thiago swoimi słowami niezamierzenie wywołał lawinę. Lawinę dobrych rad.
- Kup pierścionek.
- I kwiatki.
- Najlepiej róże.
- Czerwone.
- Ale mogą być inne. Jak Julia lubi.
- Chyba że jej wszystko jedno.
- Na pewno nie.
- Myślisz?
- Dziewczynom nigdy nie jest wszystko jedno.
- Skąd wiesz?
- Bo jak patrzy w lustro, to mu nie jest wszystko jedno.
- Ahaha. Nieśmieszne.
- Do restauracji ją zabierz.
- Albo do kina.
- Co ty pieprzysz?
- Źle? To do parku.
- Taa. Najlepiej na ławeczce koło żula. Romantycznie będzie.
- To do siebie po prostu.
- I jej powiedz, że ją kochasz.
- Tylko jej nie przestrasz.
- Co?
- No ja bym się przestraszył, jakby mi Thiago powiedział, że mnie kocha.
- Ja pierdolę.
- Właśnie.
- A potem seks.
- Pamiętaj. To najważniejsze.
- No chyba że się nie zgodzi.
- Fakt. Wtedy nawet seks ci nie pomoże.
- Bo go nie będzie.
- Nie ma szans.
- Zupełnie.
- Ale nie martw się.
- Dokładnie.
- Przecież miliardy kobiet codziennie odrzucają oświadczyny.
- Nie jesteś jedyny.
- A najwyżej spróbujesz jeszcze raz.
- No. A jak cię znowu nie będzie chcieć - to jeszcze raz.
- Właśnie. Do trzech razy sztuka.
- Tak. Ale jak za trzecim się nie zgodzi, to już koniec.
- Mogiła.
- Będziesz musiał szukać innej.
- Ale gdzie ty taką głupią znajdziesz.
- No właśnie.
- Ekhem-khem... Panowie - przerwała im w końcu Belen, bo już sama przestała nadążać za tym, co ci idioci pieprzyli. - Chyba się trochę zagalopowaliście, nie?
- Możliwe - zgodził się Muniesa po namyśle.
- Bardzo możliwe - przyznała Belen, patrząc na biednego Alcantarę, którego chyba pierwszy raz w życiu ktoś przegadał, co - nie dało się ukryć - bardzo kiepsko zniósł. - Niech ktoś lepiej zamówi jeszcze jedną kolejkę.
__________
Kumple tacy pomocni.
Uszanowanko.
Okej, gify na koniec mnie urzekły. ;)
OdpowiedzUsuńCo do samej notki to nie szło się nie uśmiechnąć, bo oni wszyscy są po prostu genialną ekipą, a te dialogi - strzał w dziesiątkę. I zaczynam lubić Thiago :D
Mój Boże!
OdpowiedzUsuńWreszcie się doczekałam tego cholernego, piątego rozdziału i.. JEST! I to jeszcze jaki. Po czwartym gryzłam palce czekając na nowy rozdział, bo ta akcja na plaży... po prostu serducho mocniej mi bije gdy czytam te Twoje romanse.. Myślę, że łatwo domyślisz się kim jestem.
Pogadamy jak się spotkamy w niedzielę :D
Pozdrawiam, Zakompleksiona :D
O ja! a ja się dałam nabrać, że to Sergi miał powiedzieć Belen, że ją kocha! A tu taki szoczek!
OdpowiedzUsuńNo nic. Cóż ja mogę Kochana napisać? Uwielbiam Twój styl pisania i ten rozdział w żadnym stopniu od tego nie odbiega. Dialogi są na 6+!
Strasznie lubię Bartrę (to można odmieniać?) w Twoim opowiadaniu ;D jest taka matką dla pozostałych osiołków, ogarnia ich i ich sprawy ;D
Cieszy mnie pojednania na linii Sergi - Belen i głęboko wierzę w to, że w następnym rozdziale nie doładujesz takiej bomby między nich, że nam wszystkim kapcie z nóg spadną! Amen ;D
Buziaki! ;*
Dialogi ------> *_________*
OdpowiedzUsuńUwielbiam te rozbrajające wymiany zdań miedzy nimi xdd
P.S
we-should-die-together.blogspot.com - zapraszam na nowosc;)
ahahahahah życiowe porady Katalońskich chłopców :')
OdpowiedzUsuńThiago się żeni yay tylko jak on się oświadczy? niech lepiej nie korzysta z tych porad bo się to dla niego źle skończy XD
Sergi taki awww ale to chyba za szybko, powinien trochę poczekać i wtedy wkroczyć do akcji :3
świetny rozdział!
pozdrawiam i czekam na następny :*
ps zapraszam do mnie ;)
http://nothing-is-impossible-bvb-manu.blogspot.com/
Sergi wyraźnie sam gubi się w swoich odczuciach. Niby taki wolny strzelec, a w towarzystwie Belen nie wie, co z sobą zrobić. Mam nadzieję, że dzięki tym wakacjom sam siebie zrozumie ;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam tutaj Sergi'ego <3 Chyba napisze cos z nim ^^
OdpowiedzUsuńChłopak w sumie sam nie wie, czy czuje coś do Belen, czy woli być sam imprezować. No nic, czekam na to, jak się rozwinie ;*
biedny Thiago, oby mu wyszły jak najlepiej te oświadczyny, może bez pomocy kolegów i ich świetnych rad xD
OdpowiedzUsuń